ŚWIADECTWA-old

„Wiara się rodzi ze słuchania – tym zaś, co się słyszy jest Słowo Chrystusa!” /Rz 10,17/

I to przede wszystkim ONO jest fundamentem naszej wiary! Żeby jednak zachęcić innych do sięgnięcia po nie, przydatnym jest żywe świadectwo ludzkiego słowa, które buduje tę żywą wiarę. Poniżej przykłady niezwykłych świadectw poruszonych serc.

Czytając je – pomyśl, może i Ty zapragniesz podzielić się z nami czymś pięknym i zbudować w ten sposób innych? Pragniesz? Napisz do nas!

Ula

Rzadko zdarza mi się coś pisać, czy mówić na forum o tym, co kryje się w moim sercu i o tym, jak wygląda moja relacja z Bogiem. Wybaczcie więc, jeśli to będzie trochę nieskładne i nieporadne. Czuję jednak, że nie mogę zatrzymywać tylko dla siebie tych doświadczeń Żywego Boga w moim życiu.

Czas warsztatów jest zawsze dla mnie czasem bardzo ważnym i kocham te cztery dni, kiedy mogę być z ludźmi i dla ludzi, pomagać, rozmawiać, wspierać, otaczać życzliwością, uśmiechem, a przede wszystkim wspólnie muzykować i modlić się tym. W moim codziennym życiu bardzo często czuję się samotna i ten czas pozwala mi na chwilę o tym zapomnieć. Bóg jednak przypomniał mi, że mimo samotności nie jestem sama, że ON jest i nie odstępuje mnie na krok, że mogę z NIM rozmawiać …. tak, rozmawiać, prowadzić dialog, mówić do NIEGO i słyszeć JEGO słowa skierowane do mnie.

Rano w niedzielę, przed Mszą Świętą, modliłam się prosząc GO o wskazanie mi drogi, którą mam iść, o to bym mogła MU służyć i ofiarowując MU moje poczucie samotności pytając przy tym, czy tego właśnie ode mnie wymaga, czy właśnie to ma być moim krzyżem, który mam nieść w ofiarowaniu za innych. Czy znacie to uczucie, kiedy z jednej strony wcale nie spodziewacie się odpowiedzi, a z drugiej jednak wbrew wszystkiemu wierzycie, że ON znajdzie sposób by do Was dotrzeć? No właśnie…tak się czułam. … Przyszedł czas Mszy Świętej, postanowiłam pójść do spowiedzi… spowiedź przebiega jak zawsze, wyznaję swoje grzechy, staram się niczego nie pominąć … i nagle z ust księdza słyszę słowa : „staraj się kochać ludzi, służyć im, a ta miłość wróci do ciebie.” Przytkało mnie i do końca spowiedzi próbowałam opanować wzruszenie. I pewnie by mi się udało, gdyby nie to , że właśnie trwało kazanie i tuż po zakończonej mojej spowiedzi usłyszałam z ust kolejnego księdza: „żaden człowiek nie jest stworzony do samotności”. No uwierzycie??? ON mi odpowiedział… i wcale nie musiałam czekać nie wiadomo ile!

Myślicie, że to koniec? A gdzie tam! BÓG jest uparty, tak bardzo, jak bardzo my jesteśmy niedowiarkami, a może nawet bardziej. Ja pewnie jestem jedną z najbardziej niedowierzających… Kolejne swoje słowa skierował do mnie dzisiaj… Sytuacja: suszę włosy, suszarka szumi tak, że nic nie słyszę, w tle leci muzyka, ale do mnie dociera tylko jakiś szum i bębny. Mówię znowu do Boga o swoich uczuciach… wyłączam suszarkę i w piosence właśnie w tej chwili słyszę słowa:

„Nie bój się, mam nowe życie dla Ciebie
Zraniona dusza odnajdzie w nim ukojenie
Wybrałem Cię przed początkiem świata
Pukam a ty, otwórz drzwi, otwórz serce”

(nawet w tej chwili właśnie wybrzmiewają znowu te słowa ?)

Nie do opisania jest to uczucie, może nawet nie uczucie, a przeświadczenie, że właśnie w tym momencie te konkretne słowa ON kieruje właśnie do ciebie.

Mogę napisać jedno: otwierajmy się na JEGO działanie i JEGO Obecność w naszym życiu. ON jest żywy i prawdziwy, i mówi do nas i rozmawia z nami, odpowiada na pragnienia naszego serca, prowadzi z nami dialog, codziennie… Szukajmy GO…

Każdy musi znaleźć własny sposób i własną drogę do NIEGO, odkryć własny unikatowy sposób, w który ON do niego mówi. Ja widocznie jestem na tyle tępa, ślepa i niedomyślna, że Bóg musiał posłużyć się bezpośrednio słowami innych ludzi by do mnie dotrzeć ?

Chwała niech będzie Mu za to , że wciąż próbuje ?

Eliza

To, że uczestniczyłam w tym roku w warsztatach Bogu Dźwięki wiem, że było w 100% planem i zamierzeniem Boga wobec mnie. Zapisałam się na nie dzień przed, ciągle mając gdzieś wątpliwość, czy aby na pewno jestem na tyle uzdolniona muzycznie, żeby iść i śpiewać na takim wydarzeniu. Co roku byłam słuchaczem koncertu Bogu Dźwięki i w życiu nie myślałam, że kiedykolwiek stanę na tej scenie jako artysta.

O warsztatach powiedziała mi osoba, którą poznałam „przypadkowo” na innych rekolekcjach i która w bardzo życzliwy sposób, przesiąknięty bezinteresowną miłością, w sumie nie znając mnie, cały czas mnie zachęcała bym podjęła decyzję o uczestnictwie. Zdecydowałam się dzięki słowom na oficjalnej stronie Bogu Dźwięków, ze każdy dźwięk będzie na chwalę Pana i w sumie te słowa zaważyły nad tym, ze wzięłam udział w tym pięknym dziele. Czego Bóg dokonał w tym czasie? Dał mi ogromną łaskę świadomości, ze nie jestem sama, ze nawet teraz On pisze to ze mną, że żyje we mnie, że mam mu Ufać i być spokojna. Że posyła mi mojego Anioła stróża, innych świętych by mnie wspierali swoją mocą. W czasie koncertu uwielbieniowego w Niedzielę, czułam i słyszałam Jego słowa, że Jest i mnie Kocha. Nauczyłam się jeszcze bardziej i mocniej wielbić go we wszystkim, w trudnościach, niezrozumieniu po ludzku wielu rzeczy. Pan Bóg uczył mnie wolności poprzez muzykę, którą kocham. Mówił, że mogę go uwielbiać całym swoim życiem, tańcem, śpiewem. Dał mi pragnienie by moje życie było Jego pieśnią uwielbienia.

Dziękuję Mu, że uczestnictwo w tych warsztatach było Jego planem wobec mnie. Widzę jak mnie formuje, odkrywa z każdym krokiem przede mną Swoją Miłość, daje większe pojmowanie wiary i nieustanne uzdrowienie.

Chwała Panu!

Ewelina

„Trzeba się budować słowami” przeczytałam dziś te piękne słowa… Zatem i ja coś napiszę 🙂

Czas rekolekcji Bogu Dźwięki był niesamowitym czasem wielkiej łaski dla mnie samej. Czasem w którym Pan Bóg dotykał te miejsca w moim sercu tak mocno opancerzone i schowane,których za żadne skarby nie chciałam Mu oddać.

To było niesamowite doświadczenie wręcz zaskakujące. Zrobił to tak delikatnie, subtelnie i zupełnie nie spektakularnie że sama nie wiem kiedy oddałam Mu to wszystko. Pragnę się z Nim spotkać w konfesjonale dlatego proszę Was o modlitwę dobrej spowiedzi dla mnie. Ksiądz Karol zmienił moje spojrzenie patrzenia na ten sakrament za co jestem mu bardzo, bardzo wdzięczna 🙂 🙂 Amen 🙂

Marta

Nie ma co ukrywać. Jestem od początku Bogu Dźwięków. Jestem też od początku istnienia Scholi Adonai. Jestem żoną Piotrka-lidera scholi. I wcale nie miałam w planach pisania świadectwa, a raczej zasłuchałam się w świadectwa innych osób i czekałam, by poznać lepiej ich serca i zobaczyć jak to wszystko przeżyli, odebrali. Ale dzisiaj pomyślałam, że słowo buduje i trzeba się dzielić sercem.

Kiedy jak nie teraz?

Warsztaty właśnie minęły… i tak tęskno mi za tym czasem. Choć jak zwykle wielkie zmęczenie dopada, to jednak żyje się jakoś inaczej i postrzega świat wokół inaczej. Ludzie są tacy ważni i różne szczegóły każdego dnia jakby bardziej wyraziste. Zastanawiałam się dlaczego i chyba wiem – serce bardziej kocha i nie zamykamy się tak w sobie jak zwykle.

To naprawdę był dobry czas. Z roku na rok coraz mniej spięcia, coraz więcej wolności w Panu i coraz większe bogactwo duchowe podczas warsztatów. Konferencje, rozmowy duchowe, a w tym roku jeszcze wyjątkowa sprawa – ingres nowego Arcybiskupa, a potem jego obecność na koncercie w postawie pełnej życzliwości. Spełniło się marzenie mojego męża. Jakiś naprawdę wyjątkowy czas. Nie mówiąc o wielkiej łasce w postaci pięknej pogody jak zwykle.

W tym roku na Bogu Dźwiękach czułam się jak ryba w wodzie, radość i dziękczynienie wypełniały ten weekend po brzegi. W czasie sobotniego wieczoru podczas modlitwy o namaszczenie, kiedy tak namacalnie poczułam jedność ze wszystkimi, którzy się wspólnie modlili śpiewając miałam silne poczucie, że w głębi serca słyszę słowa Boga: „Jestem”. I tak dobrze mi było w tej Jego obecności. Każdego dnia szukam Jego bliskości. Rozmawiam z Przyjacielem i proszę, by mi towarzyszył, zwłaszcza tam, gdzie najtrudniej.
Rok temu było mi ogromnie ciężko. Umierał mój Tata, cierpiał okropnie, a ja czułam się taka bezradna w tej sytuacji. Wiedziałam, ze przed nami jeszcze tak wiele bólu, którego nie znam i nie wiem czy wytrzymam. Bez Boga to wszystko nie jest do zniesienia, ale z Nim przychodzi siła, odwaga, wytrwałość nawet wobec spraw ostatecznych. Wtedy utwór „Eli lama sabachtani” wyrył się w moim sercu. Dziś wiem, że „Miłość zwyciężyła. Zmartwychwstanę w Nim”.

Usłyszałam od wielu osób ciepłe słowa na temat utworu „Ocaliłeś mnie”. To niezwykłe jak Pan Bóg się posługuje nami. Tak, przepiękna muzyka, ale słowa to historia nie tylko moja, to historia wielu z nas. Prawda o mnie była taka, że napisałam ten tekst tuż po śmierci przyjaciela, mając świadomość, że życie jest krótkie, a ja chcę żyć pięknie i zrobić coś więcej dla Boga. To było zaraz po triuduum paschalnym, kiedy to w ramach wewnętrznych rekolekcji naszej Adonajowej wspólnoty, posługiwaliśmy śpiewem w klasztorze, a ja ogłuchłam na jedno ucho z powodu choroby. Dlatego nie śpiewałam, a znalazłam się pośród 12 osób, którym rektor klasztoru umywał nogi w Wielki Czwartek. Długo płakałam tego wieczoru ze wzruszenia i czułam, że ta woda mnie odmienia, choć dotknęła tylko stóp. Próbuję wciąż odrobinę soli, odrobinę prawdy zanieść w te różne miejsca, które składają się na moje życie, do różnych ludzi, których na co dzień spotykam. A Jezus już dalej będzie wiedział jak tę szczyptę soli wykorzystać. On jest obecny mimo mojej słabości i tak nadzwyczajnie bezwarunkowo kocha. Zachwyca mnie ta Miłość… Wciąż zachwyca…

Ania

Gratulacje.

Piękny koncert pełny dobrej energii. Niesamowity dźwięk. Oryginalne światła. Dziewczyna z piaskiem w dłoniach ma Boży talent. Powinna dostać Nobla. Jej obrazy zostają na długo w pamięci…!!!
Brawo dla organizatorów!

Pozdrawiamy i życzymy kolejnych takich koncertów i jeszcze więcej płyt scholi Adonai. Cudowny błogosławiony czas!!!

Ania z mężem.

Dominika

Lubię śpiewać odkąd pamiętam od jakiegoś roku należę do scholi. Gdy byłam dzieckiem nie interesował mnie Bóg, wiedziałam, że ktoś taki Był, ale do końca w to nie wierzyłam. Jakoś w wieku 14 lat zaczęłam jeździć na różne rekolekcje. Po powrocie z rekolekcji do domu było super (przez kilka dni), ale potem na nowo zaczynały się różne problemy. Na Bogu Dźwięki namówili mnie znajomi i moja mama.

Przełomowym momentem mojego nawrócenia była modlitwa z namaszczeniem, którą prawie całą przepłakałam. Gdy wróciłam w sobotę do domu odczułam działanie Boga, w mojej rodzinie, w ich słowach, zauważyłam też że lepiej jest mi się modlić. I za to Chwała Panu ?

Agnieszka

Już w dzieciństwie bardzo lubiłam śpiewać. W Szkole Podstawowej zaczęłam śpiewać co niedzielę Psalm na Mszy Świętej. Sprawiało mi to ogromną radość i cieszyłam się z tej posługi. Zawsze chętnie i bez lęku śpiewałam. Jednak z czasem doświadczyłam wiele przykrości od pewnych osób i to spowodowało, że nie chciałam już śpiewać. Bałam się oceny innych i tego, że ktoś może mnie wyśmiać czy skrytykować…

To bardzo absurdalne myślenie, ale szatan wiedział jakie złe myśli dać tej małej zakompleksionej dziewczynce, którą byłam. Jednak Bóg zawsze był przy mnie i walczył o mnie. Po wielu latach dałam się odnaleźć. Trafiłam do wspólnoty i scholi, w której Pan Bóg powoli odnawiał moje talenty i coraz bardziej wlewał w moje serce pragnienie uwielbiania Go śpiewem i tańcem. W tym roku poczułam ogromne pragnienie aby rozwijać umiejętności wokalne i służyć śpiewem Bogu.

Dlatego też zapisałam się na warsztaty Bogu Dźwięki 🙂

Bardzo zależało mi aby rozwinąć umiejętności wokalne. Jednak Pan Bóg zawsze daje w obfitości i bardzo mnie zaskoczył, bo dostałam dużo więcej niż się spodziewałam. Warsztaty były tak niesamowite, że aż ciężko mi ująć to w słowa. Zachwyciła mnie schola Adonai– ogromny profesjonalizm, pasja ,poczucie humoru ale przede wszystkim oparcie wszystkiego na Bogu. Podczas warsztatów czułam obecność Boga wśród nas. To nie były zwykłe warsztaty to były wspaniałe rekolekcje. Każda pieśń otwierała mnie na Boga i rozbudzała pragnienie uwielbiania Go. Cenne były dla mnie również konferencje, które jeszcze bardziej skłoniły mnie do Uwielbienia. Zapragnęłam z całego serca uwielbiać Boga śpiewem i służyć też innym – tym talentem, który otrzymałam od Boga. Potwierdzeniem tego pragnienia był niedzielny Koncert. Czułam niesamowitą radość, że Pan Bóg dał mi taką łaskę bycia na scenie dla Niego. Moja dusza cała była wypełniona Uwielbieniem Boga. Zdecydowałam, że będę wielbiła Boga „Póki mego życia” i powiedziałam Bogu całkowicie TAK na wszystko co zaplanował na moje życie.

Dziękuję, że jesteście i tworzycie takie piękne dzieło na Chwałę Pana!
BOGU NIECH BĘDĄ DŹWIĘKI !!!

Ewelina

Ajjjj BÓG JEST WIELKI!!!!! Przez ostatnie trzy dni śpiewałam z Wami na warsztatach, ale ze względów urlopowych zaplanowanych wcześniej nie mogłam śpiewać z Wami na koncercie. Bardzo bardzo żałowałam i przeżywałam, że nie mogę być z Wami. Jadąc na lotnisko śpiewałam cała drogę każdą piosenkę… chyba każdy pasażer w przedziale mnie słyszał! ? ?

i teraz siedzę na lotnisku i Was słucham NA ŻYWO dzięki mojej mamie stojącej pod sceną!!! Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie to, że w momencie rozpoczęcia koncertu miałam zaplanowany lot i został on opóźniony o całą godzinę. To nie przypadek. Bóg zadziałał, bo chyba widział, jak mocno zależy mi, żeby być Tam z Wami!!! Zakochana w każdym Dźwięku BOGU DŹWIĘKÓW, wysyłam gorące uściski całej grupie i każdemu z osobna! Niech MOC i BÓG będzie z Wami! CHWAŁA PANU! ?

Marta

„W górę serca!” – taki mniej więcej okrzyk cisnął się na usta w dniu koncertu uwielbieniowego ”Bogu Dźwięki”. To było wielkie poruszenie, doświadczenie święta do tej pory nieznanego i nie obchodzonego… Wdzięczność za muzykę, za powołanie, za życie – to uczucie, które towarzyszyło mi cały wieczór na scenie.

Ale wielkie owoce chyba zawsze wiążą się z jakąś ofiarą… Może jest to działanie „tego z dołu”, a może po prostu nasze ludzkie słabości próbują wysunąć się na pierwszy plan. Zwykle nie wiemy jakie to będą trudności, często tak zupełnie niezależne od nas, a czasami to piętrzący się ciąg nieporozumień, w który bezwiednie dajemy się wciągnąć. A wszystko przy braku pokory, miłości i ufności Bogu może przyćmić najpiękniejszy czas i ostudzić nasz zapał, podzielić nasze serca. Rok temu w czasie warsztatów „Bogu Dźwięki” raz jeszcze zdałam sobie sprawę, jaką wielką moc ma słowo, jak bardzo może nas umacniać i budować wspólnotę, a jak łatwo może podzielić. Odkryłam siłę indywidualnej modlitwy zawierzenia, która pokonuje wszelkie bariery, niepokój i oziębłość serca.

Tak bardzo pragnęłam i tak bardzo pragnę, by nic nam nie przyćmiło obecności Jezusa. Żadne nasze słabości, żadne wyobrażenia i wiedza na temat uwielbienia. Idea „Bogu Dźwięki” jest ideą ponad wspólnotami, ponad podziałami. Jest szansą dosłownie dla każdego, by stanąć wspólnie i głośno wysławiać naszego Pana. Nie każdy umie to wyrazić odpowiednimi słowami, dlatego dziękuję Bogu za pieśni uwielbienia – wydobywają z nas okrzyk miłości i są bliskie niebieskiej rzeczywistości, gdzie Bogu dźwięki nie gasną, a uwielbienie rozlewa się w wieczność…

Uwielbienie jest częścią naszego wyznania miłości. Niepowtarzalnego, bardzo osobistego wyznania, które Bogu się podoba. Niepowtarzalność uwielbienia wynika z niepowtarzalności każdej duszy, którą Bóg powołał i prowadzi bardzo indywidualnie. Nasza osobista relacja z Bogiem jest sprawą najdelikatniejszą do tego stopnia, że milczenie na ten temat wydaje się najstosowniejszym komentarzem.

Mam nadal marzenie… o wspólnocie Kościoła ponad podziałami na ruchy, grupy, liderów. Taką szansę dają warsztaty uwielbieniowe „Bogu Dźwięki”. Ta idea przyświeca coraz większej grupie ludzi, którzy chcą budować żywy kościół z kolorowych cegieł. Chciałabym być taką cegłą, która odbije dźwięki Twego Boże uwielbienia i poniesie dalej niczym echo. Ale, by zbudować ścianę dźwięków Bogu potrzebuję Ciebie Panie, potrzebuję też innych ludzi i doskonałej zaprawy – miłości.

„Napełniajcie się Duchem, przemawiając do siebie wzajemnie w psalmach i hymnach, i pieśniach pełnych ducha, śpiewając i wysławiając Pana w waszych sercach. Dziękujcie zawsze za wszystko Bogu Ojcu w imię Pana naszego Jezusa Chrystusa!”

Iza

Udział w Bogu Dźwiękach był dla mnie zaskakującym wydarzeniem, swoistą niespodzianką Pana Boga. Teraz mogę stwierdzić, że powołaniem na tamten moment mojego życia.

Jeszcze trochę ponad miesiąc przed koncertem nie wiedziałam nic o tym wydarzeniu, a ja sama żyłam w pustce i ciemności. Ciemności grzechu, oddalenie od Pana Boga, niewypowiedziana tęsknota za Nim osiągnęły wtedy swoje apogeum. Poza tym po ludzku byłam rozczarowana sobą, swoją słabością i zaczynałam widzieć, że przez długi czas moje życie było iluzją, że uwierzyłam kłamstwu szatana odnośnie tego, czym jest miłość, kim ja jestem i jaki jest Pan Bóg.

Chyba najbardziej bolało wrażenie, że Pan Bóg na pewno nie chce mnie znać, że już mnie nie kocha. To najgorsze kłamstwo szatana, któremu dałam się zwieść. Pod koniec kwietnia, gdy zbliżała się 1. rocznica beatyfikacji Jana Pawła II, stanęłam przed momentem wyboru. Mogłam albo zrobić kolejny krok, oddalający mnie od Boga, albo postawić wszystko na jedną kartę, zaryzykować utratę tego, wokół czego moje życie było skoncentrowane przez prawie dwa lata, ale wybrać Pana Boga.

To była bardzo trudna decyzja, ale wspomnienie Jego bliskości, doświadczenie Jego miłości, które znałam, było tak głębokie i nieodparte, że wiedziałam, że ja CHCĘ być znowu blisko Niego, że tęsknie za Nim, a nic innego nie może mi zastąpić tej relacji. Prosiłam o pomoc bł. Jana Pawła II, wierzę, że dużo temu wstawiennictwu zawdzięczam. Pamiętam dokładnie dzień, w którym zwróciłam się do Boga jako do naprawdę ostatniej deski ratunku – „Panie Boże, ja nie chcę tak żyć. Ty jesteś ważniejszy, ja Ciebie chcę, niech się dzieje Twoja wola, wybieram Ciebie!”.

Konsekwencje tej decyzji były emocjonalnie trudne, ale poczucie ulgi i wolności, które nastąpiły już w tym samym momencie, były absolutnym potwierdzeniem, że to jest to. Nie liczyłam na wiele, a Pan Bóg był łaskawszy, niż mogłabym sobie wymarzyć. Śpiewanie to coś, co sprawia mi ogromną radość, coś, co mnie ożywia, a wiedziałam, że muszę znowu robić to, co kocham, żeby być naprawdę sobą.

W ciągu kilku dni „przypadkowo” pojawiła się schola i wiedziałam, że to moje miejsce. Że to Bóg mnie powołuje i nieważne, czy mnie tam chcą, czy nie (oczywiście w granicach rozsądku hehe), to ja tam muszę być, bo Pan Bóg woła. Jakim zaskoczeniem okazała się perspektywa koncertu uwielbienia…

Biorąc udział w warsztatach uwielbienia, które odbyły się przed samym koncertem, przypomniałam sobie, jak wspaniałe jest uwielbienie Boga. Wspaniałe, bo to On jest w centrum, nie ja z całym moim bagażem i słabościami, z całą beznadzieją. ON. Uwielbienie pozwoliło mi poczuć wolność – mimo wszystko, poczuć Jego miłość – mimo wszystko, znowu poczuć się szczęśliwą – mimo wszystko…

Odczułam fakt, że On był przy mnie cały ten czas, niezależnie od tego, jak bardzo ja raniłam Jego miłość. Wiem też, że, szanując moją wolność, czekał na mój gest. Gdy tylko wykonałam jeden szczery akt woli, On wkroczył z całą artylerią swoich metod. Rewolucyjnie, na wariata, do upadłego walczył o mnie, bo wiem, że On jest po prostu szalony z miłości do mnie… A takiej miłości ja nie potrafię się oprzeć. Jezus zdobył mnie po raz kolejny. „Uwiodłeś mnie, Panie, a ja pozwoliłem się uwieść” Jr 20,7

Asia

Śpiew na Chwałę Pana to dla mnie przede wszystkim służba, która zbliża mnie do Boga i pozwala pokonywać wszelkie trudności codziennego życia.

Podczas zeszłorocznego Koncertu Bogu Dźwięki śpiew stał się dla mnie również modlitwą, a raczej sposobem na uwielbianie Boga na dziękczynienie jakie mogę mu właśnie w tym czasie składać. Za to że dał mi głos, którym mogę go wychwalać, za to że postawił na mojej drodze tylu wspaniałych ludzi, których mogę z pewnością dziś nazwać moimi przyjaciółmi, za to że oprócz służby nauczyłam się modlić tym co śpiewam i za to że jaki nigdy dotąd mogę czuć wręcz namacalnie Jego obecność.

Bogu Niech Będą Dźwięki!

Magda

Już 10 lat minęło, odkąd przeżyłam swoje nawrócenie i jestem we wspólnocie. 10 lat, odkąd Pan Jezus dotknął mnie swoją niesamowitą miłością i sprawił, że życie nabrało nowego sensu.

Jednak przez ostatnie miesiące czułam taką duchową pustynię… Brak czasu na wszystko, życie w ciągłym biegu, stresie, wieczorna modlitwa ostatkami sił, przy której bardzo często zasypiałam. Modliłam się od dłuższego czasu: „Panie Jezu, daj mi na nowo doświadczyć Twojej miłości, zaprowadź mnie do jej źródła…” i właśnie tutaj – na warsztatach „Bogu Dźwięki” – kiedy usłyszałam pieśń „Łania”, Pan Jezus bardzo mnie dotknął. Rozlał na mnie swoją przeogromną miłość. Pieśń o mnie – o łani spragnionej, co szuka źródła, która chce wody żywej!

Bo źródłem miłości jest Jezus Chrystus i tylko ON potrafi ugasić każde nasze pragnienie.

Monika

Szczęść Boże.Chciałam podzielić się świadectwem.

W sobotę toczyła się walka duchowa, chciałam iść do spowiedzi, ale miałam wymówki i stwierdziłam, że do żadnej spowiedzi nie pójdę, lecz koleżanka widziała, że coś się dzieje. Pytała, na początku nie chciałam jej powiedzieć, ale w końcu powiedziałam, że chodzi o spowiedź. W przerwie podeszła do x. Andrzeja i oczywiście się zgodził. Wieczorem mieliśmy modlitwę o namaszczenie. Początkowo nie chciałam iść, ale pomyślałam, czemu nie, i poszłam. W czasie modlitwy czułam taki lekki powiew Ducha Świętego. Po modlitwie x. Andrzej powiedział, że ma dla mnie słowo, że z radością mam podejść do posługi. Na początku nic, ale jak usiadłam, to samoistnie łzy zaczęły mi lecieć, i pojawił się uśmiech oraz przypomniał mi się Kurs Nowe Życie, gdzie zrodziła mi się w sercu wielka radość, aby ją nieść każdemu. Dziękuję Bogu, że ponownie wlał w moje serce radość.

Chwała Panu

Zuza

Dobry wieczór! Szczęść Boże! Chwała Panu! Nie wiem od czego zacząć…

Po pierwsze, jestem studentką Akademii Teatralnej, w niedzielę miałam swój ostatni egzamin, na który specjalnie przyjechała moja mama z braćmi – pochodzę z Poznania. Moja mama jest osobą bardzo wierzącą, jak i moja współlokatorka, a moi bracia są ministrantami w naszej parafii. Ja niestety bardzo od Boga się oddaliłam i tłumaczę to tym, że Go szukam. Że cały czas Go szukam. Szukam i szukam i znaleźć nie mogę. Kiedyś bez śpiewania w scholi i np. bez „namiotu spotkania”, czyli po prostu bez Boga, nie wyobrażałam sobie życia.

Po niedzielnym egzaminie byłam bardzo zmęczona. Nadszedł wieczór, mama z braćmi i współlokatorką wybierały się na niedzielną Mszę Św. Ja oczywiście nie chciałam iść, ale bracia skutecznie mnie do tego wręcz zmusili – jeden z nich zabrał mi telefon i powiedział, że odda, jak wrócimy z kościoła. Śmiesznie. Ale stwierdziłam, że nie chcę Mamie robić przykrości, że przyjechała tutaj, że chcę z nią spędzić troszkę czasu. Poszliśmy.

Na Mszy czułam się naprawdę szczęśliwym człowiekiem, choć nie chciałam tego pokazywać (w kościele byłam pierwszy raz od paru miesięcy – nie licząc Komunii św. jednego z moich braci, z której i tak wyszłam wcześniej).
Kiedy ksiądz na Mszy powiedział, że za chwilę zaczyna się Wasz koncert, sama stwierdziłam, że fajnie by było zostać… no, ale przez to, że „szukam” to tylko na 3 piosenki. Mamie i współlokatorce tak bardzo się podobało, że z 3 piosenek zrobił się cały koncert plus bis.

Ja… człowiek ze stali… zaczęłam śpiewać, tańczyć i klaskać. Bałam się, czułam, że się boję, że to może być śmieszne, że… robię z siebie głupka. Ale kiedy zagraliście „Ocaliłeś mnie”, kiedy Maciej – o ile się nie mylę – zaczął śpiewać, kiedy wszyscy podnosili ręce do góry – nie mogłam się powstrzymać. Zaczęłam płakać i wyciągać ręce ku Niebu. To było oczyszczające i zastanawiające. Poczułam się… szczęśliwą. Odnalazłam to uczucie po tak długim czasie…

A co ciekawe, to chwilę temu, natchnęło mnie coś, żeby napisać do Was wiadomość, wchodzę na Waszą facebookową tablicę, a tu proszę… ogłoszenie, że można, trzeba i że fajnie by było, gdybyśmy chcieli się dzielić swoim świadectwem.
Tak więc proszę, oto ono.

Dodam tylko, że jeśli potrzebowalibyście kogoś do scholi, to byłabym zaszczycona gdybym mogła z Wami śpiewać.
Takie to moje marzenie, które nie wzięło się znikąd.

Dziękuję Wam za wszystko!

Może to początek czegoś wielkiego w moim życiu?

Pooozdrawiam!

Ewa

Jeszcze żyję tym cudownym wydarzeniem – warsztatami i koncertem – cudny czas….

Napiszę krótko: warsztaty były pełne miłości, pokoju, czuć było Ducha Bożego – to trzeba przeżyć – bo słowa są zbyt ubogie, aby wyrazić i opisać ten czas. Utwory napisane przez Ciebie i Twoja żonę tak bardzo chwyciły za serce, że trzymają do tej pory i nie ma siły, aby znikły, zresztą nie pozwolę im opuścić mojego serca. 4 dni dla Jezusa – tylu utalentowanych ludzi, zapalonych Jego miłością – to dla mnie świadectwo wiary.

Wasza postawa umacnia innych i pociąga do Boga…. bardziej….

Jeszcze jedno – po namaszczeniu przez księdza moje serce zostało napełnione wielkim pokojem i miłością bliźniego – cudowny kapłan zatopiony w Bogu.

Chwała Panu!!!